27 września,
słońce bez zachmurzeń
Ciąg dalszy
Odtrącałem
Jeffa oglądając się, czy Malwina jest w pobliżu. Nie widziałem jej ani żadnej
innej postaci.
Spoglądałem
również co chwilę na zakręt, zza którego prawdopodobnie lada chwila miała
przyjechać karetka.
Po chwili
poczułem jak wstępuje we mnie siła i jednym ruchem ręki położyłem za ziemię
Mavericka twarzą do piachu. Śmiał się jednak cały czas wciągając w nozdrza
ziarnka drobnego piasku. Przycisnąłem jego głowę swoim czarnym Martensem.
-Zamknij się!
– wrzasnąłem, bo nie miałem już cierpliwości na wysłuchiwanie jego szyderczego
śmiechu . Takiego samego jaki słyszałem , gdy porywał Olgę. Klaudia zacisnęła w
żelaznym uścisku jego nogi a ja pozwoliłem sobie na popatrzenie w kierunku
Olgi. Zobaczyłem Malwinę czającą się w
kierunku noszy na palcach. Oderwałem glana z głowy Jeffa i pobiegłem w jej
kierunku. Myślałem, że powalą ją na ziemię za pierwszym razem, jednak była o
wiele silniejsza od Jeffa. Wykręciła mi rękę i trzymała moją twarz przed moją
dziewczyną tak blisko, że dotykaliśmy się nosami.
- Widzisz ją
ostatni raz – szarpnęła mną za włosy i pociągnęła w kierunku lasu.
Wtem zza
zakrętu wyłonił się radiowóz . Jechał naprawdę bardzo szybko . Podejrzewam, że
było to 140 km/h = na naszej dziurawej, gruntowej ścieżce było prędkością
światła. Zacząłem się szarpać i kopać
nerwowo . Nagle z samochodu wytoczył się policjant z pistoletem w ręku i zaczął
strzelać na oślep. Niektóre kule uderzały w drzewa , a inne wzburzały kłęby
pyłu ocierając się o grunt.
-DEBILU,
JESZCZE KOGOŚ NIEWINNEGO POSTRZELISZ! – usłyszałem głos Klaudii czerwonej ze
złości jak burak.
Wpadłem w
histeryczny śmiech.
Poczułem na
sobie lodowate spojrzenie Klaudii i się uspokoiłem.
-Co ty
odwalasz ? –skarciłem się pod nosem i dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że
Klaudia już nie ma na twarzy uśmiechu a Jeff rozgląda się zezłoszczony nerwowo
– mamy was w garści myszki.
Tuż za
samochodem osobowym policji pojawił się bus z którego w ekspresowym tempie
wyskoczyli snajperzy. Ustawili się w różnych miejscach celując czerwonymi
punkcikami w głowy i i części ciał naszych największych wrogów.
W pewnym
momencie Malwina puściła mnie ze swojego uścisku i uciekła do lasu. Ci genialni
snajperzy jej nie zabili, więc chciałem już za nią biec , ale Klaudia zaczęła
mnie błagać o pomoc z Jeffem. Podbiegli do nas policjanci i skłuli w kajdanki
tego psychopatę.
Złapaliśmy z
Klaudią nosze i podbiegliśmy do karetki, która stała na samym zakręcie.
Wnieśliśmy ją do środka i oddaliśmy pod opiekę lekarzy.
Dopiero teraz
zauważyłem nosy sąsiadów poprzyklejane do szyb. No tak, u nas to normalka. Uśmiechnąłem
się i przytuliłem Klaudię.
- Teraz może być
tylko lepiej – szepnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwagi zachowaj dla siebie!
Jesteś Anonimem? Pozostaw na siebie namiar!