27 września,
słońce bez zachmurzeń
Byliśmy na
powierzchni.
Pobiegliśmy na
polanę kierując się ku ścieżce na główną drogę. Potknąłem się o jakiś mały
obiekt w trawie . Klaudia idąca z tyłu nie wiedziała, że chcę się
zatrzymać i popchnęła mnie rozpędzona
tak mocno, że upadłem na ziemię. Zachichotała cicho patrząc jak się podnoszę.
-To nie jest
wcale śmieszne! – marszcząc brwi schyliłem się po obiekt . Okazało się, że był
to mój iPhone!
-Skąd on tu
się wziął?! Miałem go cały czas ze sobą! – zacząłem „macać” się po kieszeniach,
jednak niczego oprócz kapsla po Tymbarku z napisem „Kocham cię!” tam nie
znalazłem. Zauważyłem uśmiech na twarzy Malwiny, jednak go zignorowałem.
Spróbowałem go uruchomić. Na ekranie pojawiło się nadgryzione jabłko .
- Działa? –
zapytała Klaudia próbując dojrzeć ekran zza mojego ramienia.
- Działa, a
teraz cicho – powiedziałem unosząc dłoń do góry.
Wybrałem numer
alarmowy i nacisnąłem zieloną słuchawkę . Wstrzymując oddech czekałem na
pierwszy sygnał.
Piiip
Wypuściłem powietrze
z ust i po chwili odezwała się jakaś kobieta.
112, numer alarmowy ,słucham?
- Halo? Szybko
przyjedźcie na ulicę ------- ! Mamy ranną
dziewczynę, pośpieszcie się! – wydyszałem do słuchawki.
Kto mówi? Poproszę o
twoje imię i nazwisko!
-Dominik
Siemal, nie ma czasu! SZYBKO!
Już wysyłamy karetkę,
czekajcie spokojnie a jeżeli z dziewczyną będzie gorzej zacznijcie reanimację.
Nagle Klaudia
złapała za nosze omal nie zrzucając z nich Olgi i zaczęła przeraźliwie
krzyczeć.
- UCIEKAJ STĄD
, SZYBKO! ZOSTAW TEN TELEFON I UCIEKAJ STĄD, DEBILU ! S Z Y B K O! – Klaudia w
niebogłosy krzyczała próbując przenieść nosze. Obróciłem się w jej stronę i
zobaczyłem śmiejącą się Malwinę biegnącą w kierunku Jeffa Mavericka.
Upuściłem
telefon a moja szczęka mimowolnie opadła w dół.
- BIEGNIJ
GŁUPKU! – usłyszałem Klaudię, jednak nie docierało do mnie to, co w tym
momencie się działo.
Złapałem za
nosze i zacząłem pędzić przed siebie potykając się o wszystkie nawet
najmniejsze rzeczy leżące w gęstej , jednak wyschniętej trawie. Obracałem się co chwilę, żeby określić
odległość nas od Jeffa i Malwiny, jednak mi to nie wychodziło. Gdy wybiegliśmy
na gruntową ścieżkę , którą znałem doskonale przed oczami ukazały mi się obrazy
mnie i Olgi idących środkiem , śmiejących się i nie zważających na nic. Nie
zwolniłem jednak tempa i biegłem przebijając się przez ciała widm.
Po chwili
usłyszałem syreny karetki i policji.
-Dzięki Bogu- pomyślałem i
przyśpieszyłem kroku. Obejrzałem się …
Jeff wyciągał rękę w kierunku Klaudii.
- NIEEEEE! –
rzuciłem nosze i zacząłem go odrącać.
Jak widzicie trochę zmieniłam formę. Bo skoro to pamiętnik to musi być data...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwagi zachowaj dla siebie!
Jesteś Anonimem? Pozostaw na siebie namiar!