piątek, 31 maja 2013

3 tygodnie

Już po szkole próbowaliśmy znaleźć więcej informacji o Jeffie. 
- Wszędzie to samo! – wstając z łóżka powiedział Dominik . Szedł właśnie uchylić okno. Słońce jeszcze świeciło mocno a promienie odbijały się od lustra .
- Chyba w Internecie o nim już nic nie znajdziemy – westchnęłam wystawiając nogę spod kołdry – poszukajmy czegoś o tym kimś, kto go widział ostatni raz .
Dominik pstryknął palcami .
- Ale najpierw coś zjemy! – uśmiechnął się szyderczo .
- O nie! Nic z sosem pomidorowym! – ostatkiem sił powstrzymując się od śmiechu szepnęłam. Poszliśmy robić kanapki. Jak już wróciliśmy znowu rzuciliśmy się na łóżko. 

Zaczęłam bawić się jego włosami . Odchyliłam je trochę . Zobaczyłam, że ma dosyć małe tunele . Dominik szybko i nerwowo odtrącił moją rękę.
- Masz tunele?! – popatrzyłam mu w oczy – czego ja się jeszcze dowiem?
- Bałem się, że ci się nie spodobają …
- Są świetne ! Co ty gadasz? – powiedziałam. Dominik z wyraźną ulgą uśmiechnął się i zaczął bawić bransoletkami. Spojrzeliśmy na siebie i nagle usłyszałam trząśnięcie drzwi na dole.
- Nie bój się tylko – z uprzedzeniem szepnął Dominik – pewnie przeciąg. Pójdę tam .
Gdy wstawał złapałam go za rękę.
- Nie idź .
- A co, chcesz leżeć i czekać aż nas posieka? – roześmiał się- czekaj, zaraz wrócę.
Zszedł na dół bardzo cicho . Czekałam na najmniejszy odgłos wybierając na iPhonie numer alarmowy.
- Dzień dobry, proszę pani – wypuściłam powoli powietrze – miała pani wrócić z tego co wiem kilka dni później.

Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i zbiegłam na dół o mało się nie wywracając.
- Hej mamo, co ty tu robisz? Miałaś być w niedzielę!
- Świetne powitanie, córeczko – powiedziała mama. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie ma z nią Zuzi . Rzuciłam się jej na szyję .
- Chciałam Ci powiedzieć, że przydałoby mi się pozostanie w Szwecji trochę dłużej. Myślałam, żeby pobyć tam jeszcze 3 tygodnie ale najpierw chciałam zapytać , czy nie masz nic przeciwko temu.
- Jasne, że nie! Sama jestem zdania , że powinnaś trochę ode mnie i od pracy odpocząć – puściałam oczko Dominikowi – mogłaś nie wydawać tyle pieniędzy na lot samolotem!
- Nie martw się , mam swoje zaskórniaki – wręczyła mi do ręki całe 800 złotych i kazała wydać rozsądnie.
- Dziękuję ci mamo! – znowu ją przytuliłam i dałam pięć buziaków . Spojrzała na zegarek i krzyknęła jak oparzona , że zaraz się spóźni na samolot. Odprowadziliśmy ją na autobus .

- To mamy jeszcze 3 tygodnie do odwiedzenia Jeffusia – sarkastycznie powiedział Dominik. 



czwartek, 30 maja 2013

Jeff Maverick

Weszliśmy do domu . Leżeliśmy już w łóżku i słuchaliśmy piosenek BMTH .

- Nie, Dominik ja nie mogę tak cały czas uciekać od spotkania z tym facetem – próbując przekrzyczeć muzykę powiedziałam – przecież musimy coś z tym zrobić. 

Wzięłam swojego Mac’a  , wyłączyłam muzykę i wystukałam „ Jeff Maverick ” .

- Tak w ogóle to czemu on nie ma polskiego nazwiska i imienia? – krzywiąc się zapytał Dominik.
- Zaraz się dowiemy – powiedziałam puszczając mu oczko .

- „Jeff Maverick (47l.) – angielski uciekinier ze szpitala psychiatrycznego. Został tam umieszczony po zabójstwie dwóch nastolatków , a następnie pocięciu ich na kawałki i podrzuceniu ich na wycieraczki przypadkowych ludzi (…) ” – czytałam na głos – nie, nie mogę dalej – zamknęłam sobie oczy rękami.
- „(…) Rozpoznano u niego chorobę psychiczną po czym umieszczono w szpitalu. Mężczyzna przez 3 miesiące planował ucieczkę. Udało mu się przybyć do Polski i tam ostatni raz widziano go na obrzeżach Warszawy .
Widziałeś go? Znasz miejsce jego pobytu? Zgłoś się jak najszybciej na najbliższy posterunek policji. ” – dokończył Dominik – to jak, jutro idziemy?

- Nie, nie możemy tego tak po prostu załatwić idąc na policję.
- A co zamierzasz zrobić? Pójść do niego i powiedzieć „ Witam panie psychopato, pójdziemy może razem na policję ? Po drodze możemy wstąpić na kawę! ”
- No…
- No? No właśnie nie – Dominik krzyżując ręce spojrzał na mnie i potem znowu na komputer – poszukajmy o nim czegoś jeszcze . 

Zdążyłam wpisać tylko „Jeff Maverick” , gdy wyświetlił się na pulpicie komunikat „ Uwaga! Podłącz źródło zasilania inaczej efekty twojej pracy mogą zostać utracone ! Pozostało 5 minut! ” . Zamknęłam Mac’a.
- No, czas spać. Ze szkoły się nie wyrwiemy – powiedziałam – gaś światło ! Dominik zgasił światło i pocałował mnie w policzek .

- Dobranoc – szepnął i złapał mnie za dłoń .


- Dobranoc – powiedziałam i ścisnęłam jego rękę jeszcze bardziej.  

Jak to - chyba?

Wstaliśmy rano i jeszcze skoczyliśmy do domu Dominika po książki.
- Witam, młoda damo – odezwała się jego mama – chcesz mi zabrać syna, z tego co widzę.
- Dzień dobry – powiedziałam robiąc wielkie oczy – nie, skądże – uśmiechając się krzywo jęknęłam próbując obrócić to wszystko w żart.
- Dobrze, dobrze – powiedziała z przekąsem – i jak ty wyglądasz?
Trochę się skrzywiłam bo wyglądałam dziś bardzo łagodnie – miałam jeansową koszulę , czarne rurki , fioletowe vansy i włosy związane w wysokiego kucyka.
- Eeee, chyba normalnie …
- Jak śmiesz? – fuknęła i obróciła się na pięcie .
- Mamo, przestań! – usłyszałam krzyk Dominika z góry.  Już więcej się nie odezwała . Dominik zszedł z góry w swoich bordowych vansach, jeansach , i szarej bluzie.
- To jak, idziemy? – powiedział zarzucając plecak na ramię.
- Tak, chodźmy już – puściłam mu oczko i wyszliśmy do przedpokoju – dowidzenia! – krzyknęłam i wyszłam na podwórze .
- Zaraz spóźnimy się na autobus ! – powiedział Dominik i popchnął mnie do przodu . Dorównał mi kroku i złapał za rękę ciągnąc przed siebie .  Przyszliśmy na przystanek akurat kiedy autobus przyjechał . 

Gdy już wróciliśmy ze szkoły do mojego domu zaczęliśmy robić spaghetti .
- Dawaj mi sos pomidorowy! – krzyknęłam wrzucając makaron do garnka. Dominik zaszedł mnie od tyłu i umazał całą buzię sosem - Chciałaś to masz ! – śmiejąc się i trzymając za brzuch patrzył mi prosto w oczy .
- To teraz moja kolej! – oblałam go czerwoną pacią. Razem śmieliśmy się jak głupi i oparliśmy o szafki kucając.
- Hahaahaha, co teraz? – Dominik nadal śmiał się jak szalony . Oblizałam sobie usta i wyjęłam talerze o mało co ich nie upuszczając ze śmiechu . Dałam jeden Dominikowi .
- To jemy ! Hahahahahah – umyliśmy sobie twarze i odcedziliśmy makaron nakładając go na talerze i polewając sosem bolognese . Ustawiliśmy je na stole i zapaliliśmy świece .
- Lepiej je zgaśmy, bo zaraz podpalimy dom – powiedział łapiąc się za brzuch – od tego śmiechu boli mnie już … Hahahahaha.
- Mnie też ! – krzyknęłam i zdmuchnęłam świece – to jemy . Może spaghetti nie było najlepsze ale za to ubawiliśmy się przy przygotowaniu jego jak głupi …
- Jak dla mnie najlepsze! – powiedział Dominik wciągając makaron tworząc z ust dzióbek .
- Ha! No jasne, że tak! – powtórzyłam ten gest robiąc zeza. Znowu wybuchliśmy śmiechem . 

Była już 18.15 . Wyszliśmy na altankę z tyłu domu i usiedliśmy na drewnianej ławce – huśtawce . Patrzyliśmy na dość wczesny zachód słońca . Dominik musnął moje koniuszki palców tak delikatnie… Oparłam głowę o jego ramię .
- Mam nadzieję, że dziś też nocujesz – powiedziałam nie odchylając głowy bo w tej pozycji było mi całkiem wygodnie.
- Tak, będę mógł aż do przyjazdu twojej mamy – powiedział spoglądając na moją twarz i uśmiechając się delikatnie przez chwilę – chyba …
- Jak to chyba? – podniosłam głowę i popatrzyłam na niego marszcząc brwi .
- Wiesz jaka jest moja mama – nie przepada za tobą, ale postaram się ją przekonać – powiedział i przechylił moją głowę do dawnej pozycji .


Czego on ode mnie chce ?!

- Zostaję – Dominik uśmiechnął się pokazując zęby i dał mi buziaka w policzek. Zaczerwieniłam się oczywiście. To było takie słodkie i takie przyjemne! Poszłam do  swojego pokoju i rozłożyłam drugie łóżko . Co prawda były obok siebie i jedno było dwu osobowe a drugie jedno, ale zdecydowałam się spać na tym pojedynczym. Wyjęłam pościel , rozłożyłam ją, wygładziłam i czekałam aż Dominik wróci z łazienki .
- Jestem – powiedział rozczochrując sobie mokre włosy . Wyglądał tak… Nieznajomo bez tej swojej ślicznej grzywki.
- Wrrrrrrrrar – zamruczałam jak kot i pokazałam ręką gest , jakbym była kotem i coś drapała . Roześmiał się uroczo i położył pod ścianą na podwójnym łóżku. Poszłam wziąć prysznic. Gdy już wróciłam położyłam się na pojedynczym tapczaniku i zwróciliśmy się do siebie twarzami . Była burza.
- Boję się burzy…
- To na co czekasz jeszcze na tym samotnym tapczanie? Choodź do mnie! – po tym słowach zrobiłam się chyba bordowa. Tak trochę niezręcznie mi było … No . Wskoczyłam na łóżko i odwróciłam się twarzą do niego . Położył swoją dłoń na moim policzku i znowu przeszył mnie na wylot swoim wzrokiem. Nagle rozległ się grzmot i wszystkie światła zgasły. Przytuliłam się do niego tak mocno, jak tylko mogłam i szeptałam, że się boję.
Wnet w ciemnościach zauważyłam coś. Coś lub kogoś .
- Jezus, Dominik, kto to jest?! – szepnęłam mu do ucha jak najciszej potrafiłam.
- Tu nic nie ma! – powiedział głośno – wstał i świecąc telefonem po pokoju zaczął udowadniać mi, że w nim nic nie ma ale ja zobaczyłam tego psychopatę z siekierą w ręku.
- Nie widzisz, że tu nic nie ma?! – powiedział Dominik – dzień dobry, panie duchu możesz sobie pójść?
- Dominik, to nie jest śmieszne, on stoi za tobą – opierając się o ścianę poczułam jak po czole spływa mi zimny pot . Widziałam za Dominikiem tego faceta z  toporkiem w ręku , który wisiał tuż nad głową mojego przyjaciela.
- ZOSTAW GO! NIE! NIE MOŻESZ! ZOSTAW GO!!! – wrzeszczałam . W tym momencie mężczyzna uśmiechnął się szyderczo i zniknął . Dominik podszedł do mnie i popatrzył mi w oczy .
- Co się z tobą dzieje?! – zapytał trzymając swoje dłonie na moich policzkach .
- Ten … Ten facet z siekierą stał za tobą… Naprawdę! – powiedziałam bezsilnie .
- Posłuchaj uważnie Olga – ten facet to tylko twoja wyobraźnia . Tu nikogo nie było na pewno. Wierzę, że go widziałaś ale to był tylko i wyłącznie wytwór twojej wyobraźni . Pamiętaj! On nam nic nie może zrobić. Pamiętaj, że jestem cały czas przy tobie i nie pozwolę, żeby cię skrzywdził! – po tych słowach położył się obok mnie i trzymał za dłoń. 
Leżałam niespokojnie patrząc w ciemność i rozmyślając .
„Przecież jak ten facet miałby tu wejść? To głupie. Tak, za bardzo się go boję. Przecież on faktycznie nie może nam nic zrobić. Nic nam się nie stanie . Zapomnę o tym wszystkim i będzie cacy. ”
- Wszystko już w porządku? – usłyszałam Dominika. Wyrwałam się z transu myśli i spojrzałam mu w oczy.
- Póki co… Proszę cię tylko – nie uważaj mnie za wariatkę – powiedziałam i nagle przypomniała mi się sytuacja z Kaśką w szkole – a tak w ogóle to … Czemu w szkole ciągle gadałeś z Kaśką?
- Wiem, że to głupie i dziecinne ale chciałem ci dopiec po tym , co usłyszałem od Zuzi.
- Dobra ,tylko mam prośbę.
- Hm? – mruknął Dominik.
- Już nie wierz jej w żadne brednie, dobra?
- Doobra – powiedział i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Po chwili zapaliło się światło.
- Jest! Nareszcie ! – krzyknęłam i powoli wypuściłam powietrze z ust. Zorientowałam się , że jest pierwsza w nocy.
- No, kocie czas spać bo jutro do szkoły! – powiedział Dominik jakby odczytując moje myśli.


środa, 29 maja 2013

Chcę, nie chcę.

Jakieś 2 dni później zaczęliśmy się przygotowywać do odwiedzin tego faceta.
- Masz jakiś nóż? – zapytałam Dominika.
- No jasne! Tylko przydałoby się go przyczepić na jakiś drążek – pokazując długość drążka powiedział . Spakowaliśmy dwa plecaki na tyle lekkie, żeby można było w nich uciekać. W moim był jakiś mały toporek , kilka kanapek, butelka wody , płaszcz przeciwdeszczowy i butelkę napełnioną jakimś kwasem żrącym . U Dominika znajdowały się 2 noże, sznur, taśma, siekiera, płaszcz , woda, kanapki , czekolada , latarka o bardzo dużej mocy i nasza tajna broń – nóż na drążku.
- Nie przesadziliśmy z tym wyposażeniem ? – Dominik ściągnął brwi.
- Słuchaj, jak nas porwie to potem będziesz mi jeszcze dziękował na kolanach.
- Dobra, dobra – uśmiechnął się – a jakiś plan już masz?
- Wchodzimy i pytamy czemu się na nas gapił – próbując wstrzymać śmiech patrzyłam  w jego oczy – to idziemy?
- Dobra – też spojrzał mi w oczy – a jeśli coś się nam stanie?

Jego wzrok przeszywał mnie na wylot . Czułam, jakby wiedział o czym myślę. Jakby mógł zobaczyć całe moje wnętrze . Przytulił mnie na tyle mocno, żebym mogła czuć się bezpiecznie . Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby go puszczać. Ale nie mogliśmy tak stać wiecznie. Odchyliłam się .
- Może sprawdzimy w Internecie listy jakichś zabójców i psychopatów na wolności w naszej okolicy?
- Warto by było – powiedział Domcio i poszliśmy to sprawdzić . Usiedliśmy przed moim MacBookiem i wystukaliśmy hasło do Googli . Znaleźliśmy jakąś listę poszukiwanych uciekinierów z psychiatryka i groźnych zabójców. Rozpoznałam (na tej liście z psychiatryka) tego faceta z siekierą. Od razu odechciało mi się tam iść.  W mojej głowie kłębiły mi się tysiące myśli „A co, jeśli nas posieka na kawałki? A co , jeśli nas uwięzi na lata? ”

- NIE! – krzyknęłam .
- Co jest ? Coś się stało? Czy jak? – Dominik złapał mnie za ramiona .
- Nic, nic – nagle przed oczami pojawił się mężczyzna z siekierą próbujący wbić ją w głowę Dominika.
- ZOSTAW GO W SPOKOJU! ZOSTAW GO! NIE MOŻESZ! – łzy pociekły mi po policzku i osunęłam się z krzesła.
- CO SIĘ DZIEJE ?! – Dominik rzucił mi się na szyję i przytulił . Nie miałam siły nawet go objąć.
- Nie wiem… On… On tu był …
- Kto był? Kto tu był, Olga?! Co jest?
-  Nie chcę tam iść , ja się boję – szepnęłam .
- Ale…  Dobrze, nie teraz – powiedział Dominik powstrzymując się od jakiejś zgryźliwości . Ścisnął mnie jeszcze mocniej . To było takie przyjemne! Mogłabym tak siedzieć całe wieki. Było już późno – mniej więcej 22.00 .
-Dominik, będziesz nocował u mnie w tym tygodniu? Błagam. Moja mama wyjechała z Zuźką do Szwecji na cały tydzień. Proszę.

- Dobrze, będę . Tylko nie płacz – wypuścił mnie z uścisku i otarł łzy swoim delikatnym jak jedwab palcem – zaraz wrócę, zadzwonię do mamy i powiem, że nie wracam. 

SPRAWDZIĆ ?!

- Dominik, nie podoba mi się to. Chodźmy stąd jak najszybciej! – szepnęłam.
- A jednak , nie podoba ci się. Fajnie . – Domin powiedział z wyrzutem nawet na mnie nie spoglądając .
- Ale Kocie! Nie o to chodzi! Wszystko jest piękne , nawet cudowne, ale mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Ha, wrażenie. Coś tu jest nie tak. Jeszcze przed chwilą przy wyjściu stał jakiś dziwny facet z siekierą , a ja nie zamierzam tu dłużej siedzieć czekając aż nas porąbie na kawałki. Więc? Wracamy?
- Jejku… To twoja wyobraźnia! No, ale jeżeli chcesz – powoli zeszłam po drabinie patrząc to w lewo to w prawo przyszykowana na cios toporem w głowę. Nikogo wokół  - oprócz mnie i Dominika nie było. Miałam szansę przyjrzeć się okolicy , bo wcześniej skupiona byłam na drzewie . Rozglądałam się i nagle dostrzegłam drewnianą chatkę nadgryzioną zębem czasu .

- Doooominik- szepnęłam przestraszona przeciągając samogłoski -  kto tam mieszka?
- Skąd ja mogę to wiedzieć? Nie obchodzi mnie to – fuknął. Złapałam go za dłoń. Wtedy zrozumiał, że naprawdę się boję.
- Ol, nie bój się. Nic ci ze mną nie grozi – wyszeptał mi do ucha . Wyszliśmy z lasu na gruntową ścieżkę . Słońce powoli chowało się za horyzont  . 
- Wejdź, proszę – powiedziałam, gdy byliśmy pod moim domem .
- Mogę? – uśmiechając się zapytał Dominik .
- Nie, nie pozwalam Ci tu wchodzić! – powiedziałam grubym głosem i się roześmiałam – no jasne, że możesz!

Weszliśmy do domu. Jeszcze nikogo w nim nie było . Dominik złapał mnie za rękę i pociągnął na schody. Wbiegliśmy do pokoju i zamknęliśmy na klucz śmiejąc się przy tym jak szaleni.  Wskoczyliśmy na moje łóżko i Dominik uderzył się głową w skos.
- Ała! Wredna ściana!  - krzyknął i znowu zaczęliśmy się śmiać. Rzuciliśmy się na łóżko i przez chwilę tak leżeliśmy.

- Olga, czy ten facet z siekierą to była prawda?
- A co , nie wierzysz mi? – powiedziałam i podniosłam się na łokciach tak, żeby widzieć jego twarz.
- Nie to , żeby nie… Ale po co facet z siekierą miałby na nas patrzeć? – zrobił głupią minę i czekał na odpowiedź.
- No wiesz… To tak samo , jakbym cię zapytała czemu psychopaci zabijają ludzi – zaznaczając słowo psychopaci szturchnęłam go łokciem w bok .
- Dobra, dobra – zaśmiał się – chyba jedynym wyjściem, aby się dowiedzieć to to, żeby go odwiedzić…




wtorek, 28 maja 2013

Kto to był?!

Nadal nie odpisał. Co się z nim dzieje?! Próbowałam do niego zadzwonić ale wciąż słyszę komunikat „Abonent czasowo niedostępny , proszę zadzwonić później” albo „Sieć chwilowo zajęta , spróbuj ponownie” . Nagle usłyszałam dzwonek domofonu.
- Tak! To on – powiedziałam do siebie pod nosem schodząc na dół masywnymi, dębowymi schodami przy okazji spoglądając kątem oka na nasze rodzinne zdjęcie z tatą stojące na moim biurku. Podbiegłam po parkiecie potykając się o próg i zdzierając kawałek gumy z mojego fioletowego Vansa. Spojrzałam przez małe okienko w drzwiach głównych – rozpoznałam Dominika stojącego na tle zielonych tui w swoim czarnych płaszczu. Przez chwilę się zawahałam , bo Zuzia była właśnie u swojej koleżanki. Nie mogłaby wszystkiego wytłumaczyć Dominikowi . Otworzyłam drzwi a Dominik niespodziewanie pociągnął mnie za rękę .
-Zamknij drzwi i chodź! – powiedział szeptem.
- Co się stało?! – powiedziałam unosząc głos. Dominik przystawił mi palec do ust w geście nakazującym zachowanie ciszy.
- Dobra, dobra – wyszeptałam. Zamknęłam drzwi i wybiegliśmy za furtkę . Był ciepły piątek ostatniego tygodnia maja .

Po kilkuset metrach ciągłego biegu zaczęłam niepokojąco dyszeć . Dominik zatrzymał się i kazał mi nabrać 3 głębokie oddechy . Złapał mnie za rękę i zaczął podnosić ją to w górę to w dół . Wyrwałam ją nerwowo .
- Dominik, możesz mi wreszcie powiedzieć gdzie mnie prowadzisz ?!
- Zobaczysz, Ol – wyszeptał tajemniczo wskazując na las . Maszerowaliśmy gruntową ścieżką wzdłuż osiedla . Weszliśmy w końcu do lasu. Przez chwilę przedzieraliśmy się przez jakieś krzaki . Widać było, że Dominik doskonale wie, gdzie idzie – jakby chodził tędy od dawna. Wyprowadził nas na wykoszoną ścieżkę prowadzącą do starego dębu . Zauważyłam też schodki znikające pod zieloną koroną z liści.  Zamknął mi oczy i powoli prowadził za rękę po drewnianej drabince przymocowanej do pnia drzewa . Wreszcie zdjął z moich oczu dłoń i zastygłam. Rozglądałam się dookoła z jak się później zorientowałam otwartą buzią.
-Ty ? To ? Wszystko tak … - zaczęłam się jąkać.
- Tak, dla Ciebie Olga . Na znak tego , że Cię już nie opuszczę . Nadal się rozglądałam. Widziałam przepięknie wykończony domek na drzewie. Podłoga wykonana była z jakichś jasnych, wyszlifowanych desek – tak samo jak ściany . Można było w nim swobodnie ustać nie zginając nawet głowy. Wszędzie wisiały zdjęcia moje i dwa jego. Znajdowało się tam również kilka pustych ramek jak przypuszczałam na nasze wspólne zdjęcia .  W prawym rogu znajdował się okrągły , drewniany stolik na którym był pościelony koronkowy obrus . Wokół niego stały dwa krzesełka z oparciami wyrzeźbionymi w … Esy floresy? Tak to można nazwać. Było przesłodko! Najlepsze było to , że tego domku nie było widać z ziemi.

- Jak Ci się podoba? – powiedział nieśmiało Dominik .
- Przecudownie! – powiedziałam i rzuciłam się mu na szyję . Podniósł mnie jak pannę młodą i kręciliśmy się wokół. Spoglądałam na podłogę i zejście na trawę śmiejąc się przy tym niezmiernie.
Nagle zauważyłam przy wyjściu jakiegoś mężczyznę w poszarpanych ubraniach z siekierą w ręku . Miała na sobie czerwone plamy , a twarz tego człowieka wyraźnie wskazywała zezłoszczenie i oburzenie . Zamarłam . Przestałam się śmiać i szeroko otworzyłam oczy.  Dominik to zobaczył i odstawił mnie na podłogę.

-Co się stało ? Nie podoba ci się? – powiedział . Wskazałam na wyjście, jednak mężczyzny z siekierą już tam nie było. 


poniedziałek, 27 maja 2013

A jednak?

Po tym wszystkim jakoś nie mogłam się pozbierać. Chodziłam roztargniona.. Cały czas o tym myślałam. Dominik na każdej przerwie gadał z Kasią … Udawałam, że tego nie widzę. No dobra, nie ukrywam – chciało mi się płakać . Płakać, płakać , płakać… To była jedyna rzecz o której myślałam .  Raz Kasia chciała złapać go za rękę jak przechodzili obok mnie, ale Dominik się jej wyrwał . Zupełnie jakby w ogóle tego nie chciał . W tedy domyśliłam się, że robi to tylko po to , żeby pokazać, że źle zrobiłam. Ale przecież .. Ja nic nie zrobiłam! Nic!
 Dominik w końcu po jakichś dwóch tygodniach od tamtego wydarzenia do mnie przyszedł . Był po 15 co za tym idzie nie było mojej mamy. Przywitał się ze mną i jakoś tak niechętnie  się uśmiechnął . Poszliśmy do pokoju i zamknęliśmy na klucz .

-Proszę cię, Olga. Wytłumacz mi to wszystko bo nie chce jakoś w to wierzyć.
- Dominik, zrozum! Moja siostra to wszystko wymyśliła . Po prostu chciała , żebym się z nią bawiła !
-  Olga, błagam cię . Po prostu powiedz mi kto to był i nie zrzucaj tego na Zuzię.
- Posłuchaj. To naprawdę ona wymyśliła ! Zaraz po nią pójdę! -  zaczynałam  już powoli unosić głos i robić się czerwona .

- Nie, dobra to nie ma sensu. Ja naprawdę nie mogę bez ciebie wytrzymać ale nie chcę żyć z osobą, która nie umie przyznać się do błędu.
-Ale… - zdążyłam powiedzieć tylko jedno słowo i w tym momencie przytulił mnie strasznie mocno. Tego potrzebowałam.. Ciepła od drugiej osoby.  Potrzebowałam tylko i wyłącznie jego. Puścił mnie i poszedł w kierunku drzwi . Odkręcił klucz i je otworzył. Stałam nadal w tym samym miejscu patrząc jak wychodzi . Dominik zatrzymał się na progu i odwrócił w moim kierunku .
-Kocham cię – powiedział . Potem słyszałam tylko kroki stawiane na schodach.
Usiadłam na łóżku i zawołałam Zuzię .
-Ciego ty znowu chcieś? Lepiej zrób mi frytki!
- Posłuchaj , nie jestem twoją służącą. Jak przyjdzie Dominik masz mu powiedzieć, że to wszystko zmyśliłaś!
- Dobzie, ale najpierw frytki! – mówiąc to tupnęła nogą i skrzyżowała ręce .
- Dobra, Zuźka, szantażystko ty jedna! – zaśmiałam się i wzięłam ją na kolana – ale obiecaj tylko, że to wszystko odwrócisz! Powiesz, że to wszystko wymyśliłaś!
- Dobzieee nio ! A teraz patatajaj ! – mówiąc to miała na myśli, żebym poruszała kolanami…

Wzięłam mojego iPhone’a leżącego na zeberkowym łóżku obok i wybrałam numer Dominika . Wysłałam do niego wiadomość : „Przyjdź jutro o 15 – Zuzia chce ci coś powiedzieć” . 
Potem poszłam robić Zuzi frytki . Zaczęła jeszcze podważać decyzję o tym, że to wszystko odwróci , bo trafił się jej się niedopieczony frytek ... Nie ukrywam, dostałam stracha! W końcu ubłagałam ją, żeby się uspokoiła. 

niedziela, 26 maja 2013

Beznadziejna siostra!


Już wiem, co miała na myśli  Julka (to ta BFF Kaśki) mówiąc, że jeszcze tego pożałuję . Naopowiadała wszystkim jakichś głupot. Serio.. teraz patrzą na mnie jak na idiotkę. Ale nie Dominik, on też miał z nią do czynienia. Mówiłam mu wiele razy, że nie powinien się ze mną zadawać bo przecież... Będzie miał tak samo przechlapane do końca szkoły tutaj ,jak ja. Ale on chyba serio mnie polubił…  Nie zwracał na to uwagi. Kasia się go doczepiła… Wiem, że to robi bo się jej podoba .. Gada coś ciągle, że jak można zadawać się z takim dziwadłem , że jestem jakaś chora… Ja nie zwracam na to uwagi.
Przerwy nie są już równie szare jak każda inna spędzona kilka lat wcześniej. Chociaż i tak słuchamy razem muzyki. Okazało się że też lubi Nirvanę! Nie wierzę … Ostatnio spędzamy ze sobą dużo czasu. Przychodzi do mnie po 15 i siedzi do późnych godzin. Zawsze broni mnie przed Kaśką i Julką – bez względu na wszystko .Pomaga mi w przypilnowaniu siostry .. Ale ona Bóg wie , dlaczego ma do mnie jakieś niewyobrażalne pretensje, że nie spędzam z nią tyle czasu co kiedyś. Ale ona ma 4 lata! W dodatku ostatnio, żeby zrobić mi tylko na złość zrzuciła szafkę nad zlewem. I co się stało? Ulubiona kredka mojej mamy wpadła do zlewu! A żeby tego było mało chodziła po całym domu i rozrzucała sztućce..  Mówiłam, że to diabeł?
Dominik przyszedł .. Siedzieliśmy w moim pokoju , który ma kształt litery L . Łóżko jest schowane w takim jakby zaułku co za tym idzie jest niewidoczne dla osoby wchodzącej drzwiami . Jest to dla mnie serio przydatne, bo siostrzyczka podglądające przez dziurkę od klucza nic nie widzi. Położyliśmy się na łóżku. Rękę miałam położoną tak jakby luzem . No i.. Nagle przebiegł mnie taki cieplutki, przemiły dreszcz gdy poczułam, że on dotyka mojej ręki… Jeszcze nigdy nikt.. To było wspaniałe!  No i oczywiście – kto to wszystko popsuł? Moja kochana siostrzyczka ! Wparowała do pokoju i zaczęła się drzeć, że w łazience jest pająk.. Tak dziwnie sepleniła, że prawie nic nie rozumiałam . Ale przynajmniejwiedziałam, że coś jest  w łazience. Poszłam tam . Słyszałam jednak jakieś szepty mojej siostry. Było to dla mnie dziwne , bo przecież ona nigdy nie odzywała się do Dominika. Jednak były to szepty, które dosłownie wszystko zaprzepaściły!
Gdy wróciłam do pokoju zobaczyłam super uśmiechniętą siostrę i zakładającego kurtkę Dominika.

- Co się stało? Jesteś przecież krótko! – roztrzęsiona mówiłam, bo zupełnie nie wiedziałam co się dzieje.
- Wiesz co? Już w nic ci nie uwierzę. Dosłownie – NIC .
- Ale co ja ci zrobiłam?! Zauważyłam, jak na twarzy mojej siostry pojawia się szyderczy uśmieszek. Miałam ochotę ją rozszarpać!
- ZUŹKA! COŚ TY MU NAOPOWIADAŁA, DZIEWCZYNO?!

Darłam się wtedy jak głupia. Ale jakoś szczególnie mnie nie obchodziło.. Złapałam ją za ramiona i zaczęłam tarmosić. Dominik pociągnął mnie za rękę i kazał się ogarnąć . No i.. Rozpłakałam się. Nie miałam siły na nic. Dominik popatrzył mi w oczy i wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami. Wtedy moja siostra zaczęła się znowu śmiać.
- Popafimy siem w bajbi?

Jak ona sepleni.. Ale nie w tym sprawa. Zrozumiałam, że nie jest taka głupia, na ją wygląda. Musiała coś wymyślić , żebym zaczęła się z nią bawić. Podniosłam głowę znad poduszki i zapytałam zaciskając zęby co ona mu naopowiadała . A ona?! Co?! 
- Nio powiedziałam, zie pszisiedł do ciebie ostatnio chłopcik i się całowaliście .
 Czy z nią coś nie tak?! Boże… to było straszne. Ha! I co mnie dobiło – ONA ZNOWU ZACZĘŁA SIĘ ŚMIAĆ! 


sobota, 25 maja 2013

Jak to się zaczęło?

Pamiętnik Olgi

Rozdział pierwszy

 Ja ,Olga – klasowy wyrzutek mam 16 lat i mieszkam w okolicach Warszawy. Mam młodszą siostrę którą można nazywać bardziej diabłem a nie siostrą – ale… Mieszkam z mamą , która pracuje na nocne zmiany. Przerwy spędzam na słuchaniu  muzyki i patrzeniu w ścianę. Co o szkole? Do przeciwnej klasy chodzi ta najlepsza - Katarzyna. Nosi słodkie ubrania z wielkimi logami znanych firm i chyba jeszcze jej nie widziałam bez tony fluidu . Myślę, że to tyle. A co takiego rozpoczęło wir przedziwnych zdarzeń?
  
Pierwszego dnia pierwszej liceum, który jak mi się zdawało będzie równie szary i ponury jak wszystkie inne był tym owym – pamiętnym dniem. Korytarze były w tedy całkiem puste , gdyż przyszłam przed lekcjami . Nie lubię natykać się na niepotrzebnych ludzi. A jednak – stało się.  Niosłam właśnie książki do swojej szafki z numerem 303 ,gdy zza rogu wyłoniła się Kaśka z nieznajomą mi dziewczyną. Kasia uwielbiała mi dokuczać w młodszych klasach, ale po roku odpuściła sobie to , gdy zobaczyła, że totalnie ją ignoruję. No, wróćmy do sytuacji. Zaczęłam domyślać się, że ta dziewczyna to nowa super kumpela Kasi – czemu tak myślałam? Miała bluzę z napisem Adidasa (chyba większego się nie dało zrobić!), Conversy i jakieś rurki z Zary . Katarzyna ceniła sobie to, że ktoś ma oryginalne ubrania – ale nie u mnie. Bo przecież jak to wielmożna Kaśka może zadawać się z kimś takim jak ja?
- Witaj, Olciu – powiedziała z sarkazmem, tak charakterystycznym dla niej- co tam słychać u twoich chłopców z Nirvany? Nagle roześmiała się histerycznym śmiechem.
- Dawaj kasę!- powiedziała ta druga. Powiedziałam sobie, że to już nie te lata , żeby mogły sobie tak mną rządzić. Poza tym teraz posunęły się za daleko.
- Witaj Kasiuniu, jak tam twój kochany Bieberek? Teraz to się posunęłyście za daleko. Nie ma tak lekko kotki, już po was.

W tym samym momencie obróciłam się na pięcie i „przypadkiem” rozrzuciłam ręką wszystkie książki Kasi po korytarzu. Tak tragicznie nieswojo się wtedy czułam. Tak się bałam, że teraz już będzie po mnie. Ale mimo tego próbowałam zachować zimną krew – szłam stoickim krokiem przez korytarz. Byłam już daleko , gdy usłyszałam krzyk tej drugiej dziewczyny:
- Jeszcze tego pożałujesz,  idiotko!

Zaśmiałam się tylko na tyle głośno, żeby to słyszały. Wtem zadzwonił dzwonek na lekcje 

. Do klasy weszłam jako ostatnia . Niestety, nie było wolnych miejsc. No tak – jedno. Obok jakiegoś nieznanego mi chłopaka. Miał grzywkę, był brunetem . Jego niebieskie oczy niczemu sobie były jak głębokie jeziora  w które patrzeć można było godzinami . Miał na sobie granatową – trochę za dużą bluzę (była super!) , czarne rurki i bordowe Vansy . Zaczął na mnie patrzeć i delikatnie się uśmiechnął . Pokazał na krzesło obok siebie a potem na mnie. Trochę się speszyłam – jak to ja… Ale nie było wyjścia. Zatracona w jego oczach zdałam sobie dopiero po chwili sprawę, że cała klasa na mnie patrzy ! Teraz to już serio czerwona jak burak podbiegłam do tego krzesła i trochę się zawahałam . Był polski. Gdy już wszyscy odpuścili sobie gapienie na nas ,ten chłopak wstał i zdjął mi plecak z ramion i odsunął krzesło! Boże, kto teraz tak robi?! Ale.. To było takie słodkie Całą lekcję przegadaliśmy . Dowiedziałam się, że nie ma też taty i ma na imię Dominik . No, wiem też , że mieszka 3 domy ode mnie ..

Co stanie się dalej? Czekajcie i komentujcie!

Paa :)

Cześć!

Cześć! Nazywam się Weronika i mam 13 lat. Uwielbiam pisać opowieści i książki od najmłodszych lat. Teraz jedna z nich ujrzy światło dzienne po raz pierwszy. Kolejne rozdziały myślę, że będą pojawiały się co jakiś tydzień, bo będą pisane na bieżąco . Jednak - będą się pojawiały po komentowaniu. No dobra, to zapraszam!