Wstaliśmy rano
i jeszcze skoczyliśmy do domu Dominika po książki.
- Witam, młoda
damo – odezwała się jego mama – chcesz mi zabrać syna, z tego co widzę.
- Dzień dobry –
powiedziałam robiąc wielkie oczy – nie, skądże – uśmiechając się krzywo
jęknęłam próbując obrócić to wszystko w żart.
- Dobrze,
dobrze – powiedziała z przekąsem – i jak ty wyglądasz?
Trochę się
skrzywiłam bo wyglądałam dziś bardzo łagodnie – miałam jeansową koszulę ,
czarne rurki , fioletowe vansy i włosy związane w wysokiego kucyka.
- Eeee, chyba
normalnie …
- Jak śmiesz? –
fuknęła i obróciła się na pięcie .
- Mamo,
przestań! – usłyszałam krzyk Dominika z góry. Już więcej się nie odezwała . Dominik zszedł z
góry w swoich bordowych vansach, jeansach , i szarej bluzie.
- To jak,
idziemy? – powiedział zarzucając plecak na ramię.
- Tak, chodźmy
już – puściłam mu oczko i wyszliśmy do przedpokoju – dowidzenia! – krzyknęłam i
wyszłam na podwórze .
- Zaraz
spóźnimy się na autobus ! – powiedział Dominik i popchnął mnie do przodu .
Dorównał mi kroku i złapał za rękę ciągnąc przed siebie . Przyszliśmy na przystanek akurat kiedy
autobus przyjechał .
Gdy już wróciliśmy ze szkoły do mojego domu zaczęliśmy robić spaghetti
.
- Dawaj mi sos
pomidorowy! – krzyknęłam wrzucając makaron do garnka. Dominik zaszedł mnie od
tyłu i umazał całą buzię sosem - Chciałaś to masz ! – śmiejąc się i trzymając
za brzuch patrzył mi prosto w oczy .
- To teraz
moja kolej! – oblałam go czerwoną pacią. Razem śmieliśmy się jak głupi i
oparliśmy o szafki kucając.
- Hahaahaha,
co teraz? – Dominik nadal śmiał się jak szalony . Oblizałam sobie usta i
wyjęłam talerze o mało co ich nie upuszczając ze śmiechu . Dałam jeden
Dominikowi .
- To jemy !
Hahahahahah – umyliśmy sobie twarze i odcedziliśmy makaron nakładając go na
talerze i polewając sosem bolognese . Ustawiliśmy je na stole i zapaliliśmy
świece .
- Lepiej je
zgaśmy, bo zaraz podpalimy dom – powiedział łapiąc się za brzuch – od tego
śmiechu boli mnie już … Hahahahaha.
- Mnie też ! –
krzyknęłam i zdmuchnęłam świece – to jemy . Może spaghetti nie było najlepsze
ale za to ubawiliśmy się przy przygotowaniu jego jak głupi …
- Jak dla mnie
najlepsze! – powiedział Dominik wciągając makaron tworząc z ust dzióbek .
- Ha! No
jasne, że tak! – powtórzyłam ten gest robiąc zeza. Znowu wybuchliśmy śmiechem .
Była już 18.15 . Wyszliśmy na altankę z tyłu domu i usiedliśmy na drewnianej ławce
– huśtawce . Patrzyliśmy na dość wczesny zachód słońca . Dominik musnął moje
koniuszki palców tak delikatnie… Oparłam głowę o jego ramię .
- Mam
nadzieję, że dziś też nocujesz – powiedziałam nie odchylając głowy bo w tej
pozycji było mi całkiem wygodnie.
- Tak, będę
mógł aż do przyjazdu twojej mamy – powiedział spoglądając na moją twarz i
uśmiechając się delikatnie przez chwilę – chyba …
- Jak to
chyba? – podniosłam głowę i popatrzyłam na niego marszcząc brwi .
- Wiesz jaka
jest moja mama – nie przepada za tobą, ale postaram się ją przekonać –
powiedział i przechylił moją głowę do dawnej pozycji .
Hmmm... Wątek z matką wygląda mi znajomo :P
OdpowiedzUsuńCiiiiiii!
Usuń