czwartek, 30 maja 2013

Jak to - chyba?

Wstaliśmy rano i jeszcze skoczyliśmy do domu Dominika po książki.
- Witam, młoda damo – odezwała się jego mama – chcesz mi zabrać syna, z tego co widzę.
- Dzień dobry – powiedziałam robiąc wielkie oczy – nie, skądże – uśmiechając się krzywo jęknęłam próbując obrócić to wszystko w żart.
- Dobrze, dobrze – powiedziała z przekąsem – i jak ty wyglądasz?
Trochę się skrzywiłam bo wyglądałam dziś bardzo łagodnie – miałam jeansową koszulę , czarne rurki , fioletowe vansy i włosy związane w wysokiego kucyka.
- Eeee, chyba normalnie …
- Jak śmiesz? – fuknęła i obróciła się na pięcie .
- Mamo, przestań! – usłyszałam krzyk Dominika z góry.  Już więcej się nie odezwała . Dominik zszedł z góry w swoich bordowych vansach, jeansach , i szarej bluzie.
- To jak, idziemy? – powiedział zarzucając plecak na ramię.
- Tak, chodźmy już – puściłam mu oczko i wyszliśmy do przedpokoju – dowidzenia! – krzyknęłam i wyszłam na podwórze .
- Zaraz spóźnimy się na autobus ! – powiedział Dominik i popchnął mnie do przodu . Dorównał mi kroku i złapał za rękę ciągnąc przed siebie .  Przyszliśmy na przystanek akurat kiedy autobus przyjechał . 

Gdy już wróciliśmy ze szkoły do mojego domu zaczęliśmy robić spaghetti .
- Dawaj mi sos pomidorowy! – krzyknęłam wrzucając makaron do garnka. Dominik zaszedł mnie od tyłu i umazał całą buzię sosem - Chciałaś to masz ! – śmiejąc się i trzymając za brzuch patrzył mi prosto w oczy .
- To teraz moja kolej! – oblałam go czerwoną pacią. Razem śmieliśmy się jak głupi i oparliśmy o szafki kucając.
- Hahaahaha, co teraz? – Dominik nadal śmiał się jak szalony . Oblizałam sobie usta i wyjęłam talerze o mało co ich nie upuszczając ze śmiechu . Dałam jeden Dominikowi .
- To jemy ! Hahahahahah – umyliśmy sobie twarze i odcedziliśmy makaron nakładając go na talerze i polewając sosem bolognese . Ustawiliśmy je na stole i zapaliliśmy świece .
- Lepiej je zgaśmy, bo zaraz podpalimy dom – powiedział łapiąc się za brzuch – od tego śmiechu boli mnie już … Hahahahaha.
- Mnie też ! – krzyknęłam i zdmuchnęłam świece – to jemy . Może spaghetti nie było najlepsze ale za to ubawiliśmy się przy przygotowaniu jego jak głupi …
- Jak dla mnie najlepsze! – powiedział Dominik wciągając makaron tworząc z ust dzióbek .
- Ha! No jasne, że tak! – powtórzyłam ten gest robiąc zeza. Znowu wybuchliśmy śmiechem . 

Była już 18.15 . Wyszliśmy na altankę z tyłu domu i usiedliśmy na drewnianej ławce – huśtawce . Patrzyliśmy na dość wczesny zachód słońca . Dominik musnął moje koniuszki palców tak delikatnie… Oparłam głowę o jego ramię .
- Mam nadzieję, że dziś też nocujesz – powiedziałam nie odchylając głowy bo w tej pozycji było mi całkiem wygodnie.
- Tak, będę mógł aż do przyjazdu twojej mamy – powiedział spoglądając na moją twarz i uśmiechając się delikatnie przez chwilę – chyba …
- Jak to chyba? – podniosłam głowę i popatrzyłam na niego marszcząc brwi .
- Wiesz jaka jest moja mama – nie przepada za tobą, ale postaram się ją przekonać – powiedział i przechylił moją głowę do dawnej pozycji .


2 komentarze:

Uwagi zachowaj dla siebie!
Jesteś Anonimem? Pozostaw na siebie namiar!