piątek, 31 maja 2013

3 tygodnie

Już po szkole próbowaliśmy znaleźć więcej informacji o Jeffie. 
- Wszędzie to samo! – wstając z łóżka powiedział Dominik . Szedł właśnie uchylić okno. Słońce jeszcze świeciło mocno a promienie odbijały się od lustra .
- Chyba w Internecie o nim już nic nie znajdziemy – westchnęłam wystawiając nogę spod kołdry – poszukajmy czegoś o tym kimś, kto go widział ostatni raz .
Dominik pstryknął palcami .
- Ale najpierw coś zjemy! – uśmiechnął się szyderczo .
- O nie! Nic z sosem pomidorowym! – ostatkiem sił powstrzymując się od śmiechu szepnęłam. Poszliśmy robić kanapki. Jak już wróciliśmy znowu rzuciliśmy się na łóżko. 

Zaczęłam bawić się jego włosami . Odchyliłam je trochę . Zobaczyłam, że ma dosyć małe tunele . Dominik szybko i nerwowo odtrącił moją rękę.
- Masz tunele?! – popatrzyłam mu w oczy – czego ja się jeszcze dowiem?
- Bałem się, że ci się nie spodobają …
- Są świetne ! Co ty gadasz? – powiedziałam. Dominik z wyraźną ulgą uśmiechnął się i zaczął bawić bransoletkami. Spojrzeliśmy na siebie i nagle usłyszałam trząśnięcie drzwi na dole.
- Nie bój się tylko – z uprzedzeniem szepnął Dominik – pewnie przeciąg. Pójdę tam .
Gdy wstawał złapałam go za rękę.
- Nie idź .
- A co, chcesz leżeć i czekać aż nas posieka? – roześmiał się- czekaj, zaraz wrócę.
Zszedł na dół bardzo cicho . Czekałam na najmniejszy odgłos wybierając na iPhonie numer alarmowy.
- Dzień dobry, proszę pani – wypuściłam powoli powietrze – miała pani wrócić z tego co wiem kilka dni później.

Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i zbiegłam na dół o mało się nie wywracając.
- Hej mamo, co ty tu robisz? Miałaś być w niedzielę!
- Świetne powitanie, córeczko – powiedziała mama. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie ma z nią Zuzi . Rzuciłam się jej na szyję .
- Chciałam Ci powiedzieć, że przydałoby mi się pozostanie w Szwecji trochę dłużej. Myślałam, żeby pobyć tam jeszcze 3 tygodnie ale najpierw chciałam zapytać , czy nie masz nic przeciwko temu.
- Jasne, że nie! Sama jestem zdania , że powinnaś trochę ode mnie i od pracy odpocząć – puściałam oczko Dominikowi – mogłaś nie wydawać tyle pieniędzy na lot samolotem!
- Nie martw się , mam swoje zaskórniaki – wręczyła mi do ręki całe 800 złotych i kazała wydać rozsądnie.
- Dziękuję ci mamo! – znowu ją przytuliłam i dałam pięć buziaków . Spojrzała na zegarek i krzyknęła jak oparzona , że zaraz się spóźni na samolot. Odprowadziliśmy ją na autobus .

- To mamy jeszcze 3 tygodnie do odwiedzenia Jeffusia – sarkastycznie powiedział Dominik. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwagi zachowaj dla siebie!
Jesteś Anonimem? Pozostaw na siebie namiar!