Po kilku
dniach Dominik się ocknął . Już po kilku godzinach ustał z moją pomocą na
nogach.
- Co z
Malwiną? – szepnęłam pod nosem i udałam się w kierunku jej domku. Bez pukania
otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Malwina szybko ukryła coś za plecami.
Uniosłam brwi i popatrzyłam jej w oczy.
- No co się
tak gapisz? – bezczelnie parsknęła i odwróciła wzrok .
- Hmm,
podskakujesz maleńka? – uśmiechnęłam się sarkastycznie – może pomożesz mi z
łaski swojej z Klaudią?
- Nie obchodzi
mnie to co się z nią stanie. A swoją drogą mogłabyś iść na obchód, O l g o.
- Skoro nie
obchodzi cię to, co dzieje się z Klaudią nie powinno obchodzić cię to co robię.
Wyszłam a po
drodze natknęłam się na Dominika.
- Już mogę
chodzić – Dominik się uśmiechnął – pójdę
do Klaudii a ty zajmij się sobą.
Postanowiłam
pójść na ten nieszczęsny obchód. Miałam nadzieję, że tym razem nikogo nie
znajdę leżącego na korytarzu . Chwyciłam nóż i wyszłam do „przedsionka”.
Popatrzyłam na
drzwi główne i jeszcze raz spojrzałam na wioskę . Wyszłam na ciemny korytarz.
Wydawał się tak przytłaczający , że ledwie co stawiałam kolejne kroki. Nagle
usłyszałam za mną jakieś kroki.
Zatrzymałam
się gwałtownie i obróciłam .Nikogo za mną nie było. Zaczęłam podążać dalej
ożywionym krokiem.
Nagle poczułam
czyjąś rękę na swoich ustach . Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć. Odwróciłam
głowę i zobaczyłam twarz Malwiny.
- GIŃ, GNIDO! –
wrzasnęła i uderzyła mnie kamieniem w głowę.
Upadłam na
podłogę.
Wybaczcie mi tą przerwę w pisaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwagi zachowaj dla siebie!
Jesteś Anonimem? Pozostaw na siebie namiar!