piątek, 31 maja 2013

3 tygodnie

Już po szkole próbowaliśmy znaleźć więcej informacji o Jeffie. 
- Wszędzie to samo! – wstając z łóżka powiedział Dominik . Szedł właśnie uchylić okno. Słońce jeszcze świeciło mocno a promienie odbijały się od lustra .
- Chyba w Internecie o nim już nic nie znajdziemy – westchnęłam wystawiając nogę spod kołdry – poszukajmy czegoś o tym kimś, kto go widział ostatni raz .
Dominik pstryknął palcami .
- Ale najpierw coś zjemy! – uśmiechnął się szyderczo .
- O nie! Nic z sosem pomidorowym! – ostatkiem sił powstrzymując się od śmiechu szepnęłam. Poszliśmy robić kanapki. Jak już wróciliśmy znowu rzuciliśmy się na łóżko. 

Zaczęłam bawić się jego włosami . Odchyliłam je trochę . Zobaczyłam, że ma dosyć małe tunele . Dominik szybko i nerwowo odtrącił moją rękę.
- Masz tunele?! – popatrzyłam mu w oczy – czego ja się jeszcze dowiem?
- Bałem się, że ci się nie spodobają …
- Są świetne ! Co ty gadasz? – powiedziałam. Dominik z wyraźną ulgą uśmiechnął się i zaczął bawić bransoletkami. Spojrzeliśmy na siebie i nagle usłyszałam trząśnięcie drzwi na dole.
- Nie bój się tylko – z uprzedzeniem szepnął Dominik – pewnie przeciąg. Pójdę tam .
Gdy wstawał złapałam go za rękę.
- Nie idź .
- A co, chcesz leżeć i czekać aż nas posieka? – roześmiał się- czekaj, zaraz wrócę.
Zszedł na dół bardzo cicho . Czekałam na najmniejszy odgłos wybierając na iPhonie numer alarmowy.
- Dzień dobry, proszę pani – wypuściłam powoli powietrze – miała pani wrócić z tego co wiem kilka dni później.

Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i zbiegłam na dół o mało się nie wywracając.
- Hej mamo, co ty tu robisz? Miałaś być w niedzielę!
- Świetne powitanie, córeczko – powiedziała mama. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie ma z nią Zuzi . Rzuciłam się jej na szyję .
- Chciałam Ci powiedzieć, że przydałoby mi się pozostanie w Szwecji trochę dłużej. Myślałam, żeby pobyć tam jeszcze 3 tygodnie ale najpierw chciałam zapytać , czy nie masz nic przeciwko temu.
- Jasne, że nie! Sama jestem zdania , że powinnaś trochę ode mnie i od pracy odpocząć – puściałam oczko Dominikowi – mogłaś nie wydawać tyle pieniędzy na lot samolotem!
- Nie martw się , mam swoje zaskórniaki – wręczyła mi do ręki całe 800 złotych i kazała wydać rozsądnie.
- Dziękuję ci mamo! – znowu ją przytuliłam i dałam pięć buziaków . Spojrzała na zegarek i krzyknęła jak oparzona , że zaraz się spóźni na samolot. Odprowadziliśmy ją na autobus .

- To mamy jeszcze 3 tygodnie do odwiedzenia Jeffusia – sarkastycznie powiedział Dominik. 



czwartek, 30 maja 2013

Jeff Maverick

Weszliśmy do domu . Leżeliśmy już w łóżku i słuchaliśmy piosenek BMTH .

- Nie, Dominik ja nie mogę tak cały czas uciekać od spotkania z tym facetem – próbując przekrzyczeć muzykę powiedziałam – przecież musimy coś z tym zrobić. 

Wzięłam swojego Mac’a  , wyłączyłam muzykę i wystukałam „ Jeff Maverick ” .

- Tak w ogóle to czemu on nie ma polskiego nazwiska i imienia? – krzywiąc się zapytał Dominik.
- Zaraz się dowiemy – powiedziałam puszczając mu oczko .

- „Jeff Maverick (47l.) – angielski uciekinier ze szpitala psychiatrycznego. Został tam umieszczony po zabójstwie dwóch nastolatków , a następnie pocięciu ich na kawałki i podrzuceniu ich na wycieraczki przypadkowych ludzi (…) ” – czytałam na głos – nie, nie mogę dalej – zamknęłam sobie oczy rękami.
- „(…) Rozpoznano u niego chorobę psychiczną po czym umieszczono w szpitalu. Mężczyzna przez 3 miesiące planował ucieczkę. Udało mu się przybyć do Polski i tam ostatni raz widziano go na obrzeżach Warszawy .
Widziałeś go? Znasz miejsce jego pobytu? Zgłoś się jak najszybciej na najbliższy posterunek policji. ” – dokończył Dominik – to jak, jutro idziemy?

- Nie, nie możemy tego tak po prostu załatwić idąc na policję.
- A co zamierzasz zrobić? Pójść do niego i powiedzieć „ Witam panie psychopato, pójdziemy może razem na policję ? Po drodze możemy wstąpić na kawę! ”
- No…
- No? No właśnie nie – Dominik krzyżując ręce spojrzał na mnie i potem znowu na komputer – poszukajmy o nim czegoś jeszcze . 

Zdążyłam wpisać tylko „Jeff Maverick” , gdy wyświetlił się na pulpicie komunikat „ Uwaga! Podłącz źródło zasilania inaczej efekty twojej pracy mogą zostać utracone ! Pozostało 5 minut! ” . Zamknęłam Mac’a.
- No, czas spać. Ze szkoły się nie wyrwiemy – powiedziałam – gaś światło ! Dominik zgasił światło i pocałował mnie w policzek .

- Dobranoc – szepnął i złapał mnie za dłoń .


- Dobranoc – powiedziałam i ścisnęłam jego rękę jeszcze bardziej.  

Jak to - chyba?

Wstaliśmy rano i jeszcze skoczyliśmy do domu Dominika po książki.
- Witam, młoda damo – odezwała się jego mama – chcesz mi zabrać syna, z tego co widzę.
- Dzień dobry – powiedziałam robiąc wielkie oczy – nie, skądże – uśmiechając się krzywo jęknęłam próbując obrócić to wszystko w żart.
- Dobrze, dobrze – powiedziała z przekąsem – i jak ty wyglądasz?
Trochę się skrzywiłam bo wyglądałam dziś bardzo łagodnie – miałam jeansową koszulę , czarne rurki , fioletowe vansy i włosy związane w wysokiego kucyka.
- Eeee, chyba normalnie …
- Jak śmiesz? – fuknęła i obróciła się na pięcie .
- Mamo, przestań! – usłyszałam krzyk Dominika z góry.  Już więcej się nie odezwała . Dominik zszedł z góry w swoich bordowych vansach, jeansach , i szarej bluzie.
- To jak, idziemy? – powiedział zarzucając plecak na ramię.
- Tak, chodźmy już – puściłam mu oczko i wyszliśmy do przedpokoju – dowidzenia! – krzyknęłam i wyszłam na podwórze .
- Zaraz spóźnimy się na autobus ! – powiedział Dominik i popchnął mnie do przodu . Dorównał mi kroku i złapał za rękę ciągnąc przed siebie .  Przyszliśmy na przystanek akurat kiedy autobus przyjechał . 

Gdy już wróciliśmy ze szkoły do mojego domu zaczęliśmy robić spaghetti .
- Dawaj mi sos pomidorowy! – krzyknęłam wrzucając makaron do garnka. Dominik zaszedł mnie od tyłu i umazał całą buzię sosem - Chciałaś to masz ! – śmiejąc się i trzymając za brzuch patrzył mi prosto w oczy .
- To teraz moja kolej! – oblałam go czerwoną pacią. Razem śmieliśmy się jak głupi i oparliśmy o szafki kucając.
- Hahaahaha, co teraz? – Dominik nadal śmiał się jak szalony . Oblizałam sobie usta i wyjęłam talerze o mało co ich nie upuszczając ze śmiechu . Dałam jeden Dominikowi .
- To jemy ! Hahahahahah – umyliśmy sobie twarze i odcedziliśmy makaron nakładając go na talerze i polewając sosem bolognese . Ustawiliśmy je na stole i zapaliliśmy świece .
- Lepiej je zgaśmy, bo zaraz podpalimy dom – powiedział łapiąc się za brzuch – od tego śmiechu boli mnie już … Hahahahaha.
- Mnie też ! – krzyknęłam i zdmuchnęłam świece – to jemy . Może spaghetti nie było najlepsze ale za to ubawiliśmy się przy przygotowaniu jego jak głupi …
- Jak dla mnie najlepsze! – powiedział Dominik wciągając makaron tworząc z ust dzióbek .
- Ha! No jasne, że tak! – powtórzyłam ten gest robiąc zeza. Znowu wybuchliśmy śmiechem . 

Była już 18.15 . Wyszliśmy na altankę z tyłu domu i usiedliśmy na drewnianej ławce – huśtawce . Patrzyliśmy na dość wczesny zachód słońca . Dominik musnął moje koniuszki palców tak delikatnie… Oparłam głowę o jego ramię .
- Mam nadzieję, że dziś też nocujesz – powiedziałam nie odchylając głowy bo w tej pozycji było mi całkiem wygodnie.
- Tak, będę mógł aż do przyjazdu twojej mamy – powiedział spoglądając na moją twarz i uśmiechając się delikatnie przez chwilę – chyba …
- Jak to chyba? – podniosłam głowę i popatrzyłam na niego marszcząc brwi .
- Wiesz jaka jest moja mama – nie przepada za tobą, ale postaram się ją przekonać – powiedział i przechylił moją głowę do dawnej pozycji .


Czego on ode mnie chce ?!

- Zostaję – Dominik uśmiechnął się pokazując zęby i dał mi buziaka w policzek. Zaczerwieniłam się oczywiście. To było takie słodkie i takie przyjemne! Poszłam do  swojego pokoju i rozłożyłam drugie łóżko . Co prawda były obok siebie i jedno było dwu osobowe a drugie jedno, ale zdecydowałam się spać na tym pojedynczym. Wyjęłam pościel , rozłożyłam ją, wygładziłam i czekałam aż Dominik wróci z łazienki .
- Jestem – powiedział rozczochrując sobie mokre włosy . Wyglądał tak… Nieznajomo bez tej swojej ślicznej grzywki.
- Wrrrrrrrrar – zamruczałam jak kot i pokazałam ręką gest , jakbym była kotem i coś drapała . Roześmiał się uroczo i położył pod ścianą na podwójnym łóżku. Poszłam wziąć prysznic. Gdy już wróciłam położyłam się na pojedynczym tapczaniku i zwróciliśmy się do siebie twarzami . Była burza.
- Boję się burzy…
- To na co czekasz jeszcze na tym samotnym tapczanie? Choodź do mnie! – po tym słowach zrobiłam się chyba bordowa. Tak trochę niezręcznie mi było … No . Wskoczyłam na łóżko i odwróciłam się twarzą do niego . Położył swoją dłoń na moim policzku i znowu przeszył mnie na wylot swoim wzrokiem. Nagle rozległ się grzmot i wszystkie światła zgasły. Przytuliłam się do niego tak mocno, jak tylko mogłam i szeptałam, że się boję.
Wnet w ciemnościach zauważyłam coś. Coś lub kogoś .
- Jezus, Dominik, kto to jest?! – szepnęłam mu do ucha jak najciszej potrafiłam.
- Tu nic nie ma! – powiedział głośno – wstał i świecąc telefonem po pokoju zaczął udowadniać mi, że w nim nic nie ma ale ja zobaczyłam tego psychopatę z siekierą w ręku.
- Nie widzisz, że tu nic nie ma?! – powiedział Dominik – dzień dobry, panie duchu możesz sobie pójść?
- Dominik, to nie jest śmieszne, on stoi za tobą – opierając się o ścianę poczułam jak po czole spływa mi zimny pot . Widziałam za Dominikiem tego faceta z  toporkiem w ręku , który wisiał tuż nad głową mojego przyjaciela.
- ZOSTAW GO! NIE! NIE MOŻESZ! ZOSTAW GO!!! – wrzeszczałam . W tym momencie mężczyzna uśmiechnął się szyderczo i zniknął . Dominik podszedł do mnie i popatrzył mi w oczy .
- Co się z tobą dzieje?! – zapytał trzymając swoje dłonie na moich policzkach .
- Ten … Ten facet z siekierą stał za tobą… Naprawdę! – powiedziałam bezsilnie .
- Posłuchaj uważnie Olga – ten facet to tylko twoja wyobraźnia . Tu nikogo nie było na pewno. Wierzę, że go widziałaś ale to był tylko i wyłącznie wytwór twojej wyobraźni . Pamiętaj! On nam nic nie może zrobić. Pamiętaj, że jestem cały czas przy tobie i nie pozwolę, żeby cię skrzywdził! – po tych słowach położył się obok mnie i trzymał za dłoń. 
Leżałam niespokojnie patrząc w ciemność i rozmyślając .
„Przecież jak ten facet miałby tu wejść? To głupie. Tak, za bardzo się go boję. Przecież on faktycznie nie może nam nic zrobić. Nic nam się nie stanie . Zapomnę o tym wszystkim i będzie cacy. ”
- Wszystko już w porządku? – usłyszałam Dominika. Wyrwałam się z transu myśli i spojrzałam mu w oczy.
- Póki co… Proszę cię tylko – nie uważaj mnie za wariatkę – powiedziałam i nagle przypomniała mi się sytuacja z Kaśką w szkole – a tak w ogóle to … Czemu w szkole ciągle gadałeś z Kaśką?
- Wiem, że to głupie i dziecinne ale chciałem ci dopiec po tym , co usłyszałem od Zuzi.
- Dobra ,tylko mam prośbę.
- Hm? – mruknął Dominik.
- Już nie wierz jej w żadne brednie, dobra?
- Doobra – powiedział i zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Po chwili zapaliło się światło.
- Jest! Nareszcie ! – krzyknęłam i powoli wypuściłam powietrze z ust. Zorientowałam się , że jest pierwsza w nocy.
- No, kocie czas spać bo jutro do szkoły! – powiedział Dominik jakby odczytując moje myśli.


środa, 29 maja 2013

Chcę, nie chcę.

Jakieś 2 dni później zaczęliśmy się przygotowywać do odwiedzin tego faceta.
- Masz jakiś nóż? – zapytałam Dominika.
- No jasne! Tylko przydałoby się go przyczepić na jakiś drążek – pokazując długość drążka powiedział . Spakowaliśmy dwa plecaki na tyle lekkie, żeby można było w nich uciekać. W moim był jakiś mały toporek , kilka kanapek, butelka wody , płaszcz przeciwdeszczowy i butelkę napełnioną jakimś kwasem żrącym . U Dominika znajdowały się 2 noże, sznur, taśma, siekiera, płaszcz , woda, kanapki , czekolada , latarka o bardzo dużej mocy i nasza tajna broń – nóż na drążku.
- Nie przesadziliśmy z tym wyposażeniem ? – Dominik ściągnął brwi.
- Słuchaj, jak nas porwie to potem będziesz mi jeszcze dziękował na kolanach.
- Dobra, dobra – uśmiechnął się – a jakiś plan już masz?
- Wchodzimy i pytamy czemu się na nas gapił – próbując wstrzymać śmiech patrzyłam  w jego oczy – to idziemy?
- Dobra – też spojrzał mi w oczy – a jeśli coś się nam stanie?

Jego wzrok przeszywał mnie na wylot . Czułam, jakby wiedział o czym myślę. Jakby mógł zobaczyć całe moje wnętrze . Przytulił mnie na tyle mocno, żebym mogła czuć się bezpiecznie . Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby go puszczać. Ale nie mogliśmy tak stać wiecznie. Odchyliłam się .
- Może sprawdzimy w Internecie listy jakichś zabójców i psychopatów na wolności w naszej okolicy?
- Warto by było – powiedział Domcio i poszliśmy to sprawdzić . Usiedliśmy przed moim MacBookiem i wystukaliśmy hasło do Googli . Znaleźliśmy jakąś listę poszukiwanych uciekinierów z psychiatryka i groźnych zabójców. Rozpoznałam (na tej liście z psychiatryka) tego faceta z siekierą. Od razu odechciało mi się tam iść.  W mojej głowie kłębiły mi się tysiące myśli „A co, jeśli nas posieka na kawałki? A co , jeśli nas uwięzi na lata? ”

- NIE! – krzyknęłam .
- Co jest ? Coś się stało? Czy jak? – Dominik złapał mnie za ramiona .
- Nic, nic – nagle przed oczami pojawił się mężczyzna z siekierą próbujący wbić ją w głowę Dominika.
- ZOSTAW GO W SPOKOJU! ZOSTAW GO! NIE MOŻESZ! – łzy pociekły mi po policzku i osunęłam się z krzesła.
- CO SIĘ DZIEJE ?! – Dominik rzucił mi się na szyję i przytulił . Nie miałam siły nawet go objąć.
- Nie wiem… On… On tu był …
- Kto był? Kto tu był, Olga?! Co jest?
-  Nie chcę tam iść , ja się boję – szepnęłam .
- Ale…  Dobrze, nie teraz – powiedział Dominik powstrzymując się od jakiejś zgryźliwości . Ścisnął mnie jeszcze mocniej . To było takie przyjemne! Mogłabym tak siedzieć całe wieki. Było już późno – mniej więcej 22.00 .
-Dominik, będziesz nocował u mnie w tym tygodniu? Błagam. Moja mama wyjechała z Zuźką do Szwecji na cały tydzień. Proszę.

- Dobrze, będę . Tylko nie płacz – wypuścił mnie z uścisku i otarł łzy swoim delikatnym jak jedwab palcem – zaraz wrócę, zadzwonię do mamy i powiem, że nie wracam. 

SPRAWDZIĆ ?!

- Dominik, nie podoba mi się to. Chodźmy stąd jak najszybciej! – szepnęłam.
- A jednak , nie podoba ci się. Fajnie . – Domin powiedział z wyrzutem nawet na mnie nie spoglądając .
- Ale Kocie! Nie o to chodzi! Wszystko jest piękne , nawet cudowne, ale mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Ha, wrażenie. Coś tu jest nie tak. Jeszcze przed chwilą przy wyjściu stał jakiś dziwny facet z siekierą , a ja nie zamierzam tu dłużej siedzieć czekając aż nas porąbie na kawałki. Więc? Wracamy?
- Jejku… To twoja wyobraźnia! No, ale jeżeli chcesz – powoli zeszłam po drabinie patrząc to w lewo to w prawo przyszykowana na cios toporem w głowę. Nikogo wokół  - oprócz mnie i Dominika nie było. Miałam szansę przyjrzeć się okolicy , bo wcześniej skupiona byłam na drzewie . Rozglądałam się i nagle dostrzegłam drewnianą chatkę nadgryzioną zębem czasu .

- Doooominik- szepnęłam przestraszona przeciągając samogłoski -  kto tam mieszka?
- Skąd ja mogę to wiedzieć? Nie obchodzi mnie to – fuknął. Złapałam go za dłoń. Wtedy zrozumiał, że naprawdę się boję.
- Ol, nie bój się. Nic ci ze mną nie grozi – wyszeptał mi do ucha . Wyszliśmy z lasu na gruntową ścieżkę . Słońce powoli chowało się za horyzont  . 
- Wejdź, proszę – powiedziałam, gdy byliśmy pod moim domem .
- Mogę? – uśmiechając się zapytał Dominik .
- Nie, nie pozwalam Ci tu wchodzić! – powiedziałam grubym głosem i się roześmiałam – no jasne, że możesz!

Weszliśmy do domu. Jeszcze nikogo w nim nie było . Dominik złapał mnie za rękę i pociągnął na schody. Wbiegliśmy do pokoju i zamknęliśmy na klucz śmiejąc się przy tym jak szaleni.  Wskoczyliśmy na moje łóżko i Dominik uderzył się głową w skos.
- Ała! Wredna ściana!  - krzyknął i znowu zaczęliśmy się śmiać. Rzuciliśmy się na łóżko i przez chwilę tak leżeliśmy.

- Olga, czy ten facet z siekierą to była prawda?
- A co , nie wierzysz mi? – powiedziałam i podniosłam się na łokciach tak, żeby widzieć jego twarz.
- Nie to , żeby nie… Ale po co facet z siekierą miałby na nas patrzeć? – zrobił głupią minę i czekał na odpowiedź.
- No wiesz… To tak samo , jakbym cię zapytała czemu psychopaci zabijają ludzi – zaznaczając słowo psychopaci szturchnęłam go łokciem w bok .
- Dobra, dobra – zaśmiał się – chyba jedynym wyjściem, aby się dowiedzieć to to, żeby go odwiedzić…




wtorek, 28 maja 2013

Kto to był?!

Nadal nie odpisał. Co się z nim dzieje?! Próbowałam do niego zadzwonić ale wciąż słyszę komunikat „Abonent czasowo niedostępny , proszę zadzwonić później” albo „Sieć chwilowo zajęta , spróbuj ponownie” . Nagle usłyszałam dzwonek domofonu.
- Tak! To on – powiedziałam do siebie pod nosem schodząc na dół masywnymi, dębowymi schodami przy okazji spoglądając kątem oka na nasze rodzinne zdjęcie z tatą stojące na moim biurku. Podbiegłam po parkiecie potykając się o próg i zdzierając kawałek gumy z mojego fioletowego Vansa. Spojrzałam przez małe okienko w drzwiach głównych – rozpoznałam Dominika stojącego na tle zielonych tui w swoim czarnych płaszczu. Przez chwilę się zawahałam , bo Zuzia była właśnie u swojej koleżanki. Nie mogłaby wszystkiego wytłumaczyć Dominikowi . Otworzyłam drzwi a Dominik niespodziewanie pociągnął mnie za rękę .
-Zamknij drzwi i chodź! – powiedział szeptem.
- Co się stało?! – powiedziałam unosząc głos. Dominik przystawił mi palec do ust w geście nakazującym zachowanie ciszy.
- Dobra, dobra – wyszeptałam. Zamknęłam drzwi i wybiegliśmy za furtkę . Był ciepły piątek ostatniego tygodnia maja .

Po kilkuset metrach ciągłego biegu zaczęłam niepokojąco dyszeć . Dominik zatrzymał się i kazał mi nabrać 3 głębokie oddechy . Złapał mnie za rękę i zaczął podnosić ją to w górę to w dół . Wyrwałam ją nerwowo .
- Dominik, możesz mi wreszcie powiedzieć gdzie mnie prowadzisz ?!
- Zobaczysz, Ol – wyszeptał tajemniczo wskazując na las . Maszerowaliśmy gruntową ścieżką wzdłuż osiedla . Weszliśmy w końcu do lasu. Przez chwilę przedzieraliśmy się przez jakieś krzaki . Widać było, że Dominik doskonale wie, gdzie idzie – jakby chodził tędy od dawna. Wyprowadził nas na wykoszoną ścieżkę prowadzącą do starego dębu . Zauważyłam też schodki znikające pod zieloną koroną z liści.  Zamknął mi oczy i powoli prowadził za rękę po drewnianej drabince przymocowanej do pnia drzewa . Wreszcie zdjął z moich oczu dłoń i zastygłam. Rozglądałam się dookoła z jak się później zorientowałam otwartą buzią.
-Ty ? To ? Wszystko tak … - zaczęłam się jąkać.
- Tak, dla Ciebie Olga . Na znak tego , że Cię już nie opuszczę . Nadal się rozglądałam. Widziałam przepięknie wykończony domek na drzewie. Podłoga wykonana była z jakichś jasnych, wyszlifowanych desek – tak samo jak ściany . Można było w nim swobodnie ustać nie zginając nawet głowy. Wszędzie wisiały zdjęcia moje i dwa jego. Znajdowało się tam również kilka pustych ramek jak przypuszczałam na nasze wspólne zdjęcia .  W prawym rogu znajdował się okrągły , drewniany stolik na którym był pościelony koronkowy obrus . Wokół niego stały dwa krzesełka z oparciami wyrzeźbionymi w … Esy floresy? Tak to można nazwać. Było przesłodko! Najlepsze było to , że tego domku nie było widać z ziemi.

- Jak Ci się podoba? – powiedział nieśmiało Dominik .
- Przecudownie! – powiedziałam i rzuciłam się mu na szyję . Podniósł mnie jak pannę młodą i kręciliśmy się wokół. Spoglądałam na podłogę i zejście na trawę śmiejąc się przy tym niezmiernie.
Nagle zauważyłam przy wyjściu jakiegoś mężczyznę w poszarpanych ubraniach z siekierą w ręku . Miała na sobie czerwone plamy , a twarz tego człowieka wyraźnie wskazywała zezłoszczenie i oburzenie . Zamarłam . Przestałam się śmiać i szeroko otworzyłam oczy.  Dominik to zobaczył i odstawił mnie na podłogę.

-Co się stało ? Nie podoba ci się? – powiedział . Wskazałam na wyjście, jednak mężczyzny z siekierą już tam nie było.